Trochę krótko, ale właśnie taka ta część powinna chyba być ;D
Był środek nocy. Nie
zauważyła nawet kiedy zasnęła, teraz wszystko ją bolało.
Ocknęła się słysząc swoje imię i czując, że ktoś dotyka jej
ramienia. Powoli otworzyła oczy, podnosząc głowę. Stała nad nią
Górska.
- Co z Arturem? - Zapytała od razu, kiedy tylko dziewczyna się obudziła. Cała drżała, a w jej oczach błyszczały łzy.
- Jest po operacji. Ta noc jest decydująca. - Opowiedziała powoli. - Tutaj. - Wskazała salę Artura.
Kobieta od razu pobiegła we wskazanym kierunku. Po jakimś czasie, ponownie podeszła do Lipskiej, siadając na krzesełku obok. Drżącymi dłońmi ścierała z twarzy łzy.
- Rozmawiała pani z lekarzem? - Zapytała drżącym głosem.
- Powiedział tylko, że trzeba czekać. Kiedy.. kiedy minie ta noc, powinno być lepiej..
- Ale jak.. jak to się w ogóle stało?
- Artur.. - zaczęła opowiadać łamiącym się głosem. Tak trudno było jej wracać do tych wydarzeń – został w kantynie jako zakładnik.. Miałam zebrać pieniądze, chciałam przekonać tamtego człowieka... wtedy wtrącił się Tomek... zaczął krzyczeć, prowokować.. Artur.. chciał go uratować, rzucił się z nim na podłogę... - przerwała, nie mogąc mówić dalej. Po jej twarzy spływały strumienie łez. - Przepraszam.. - Rozpłakała się na dobre.
- Boże... - ukryła twarz w dłoniach, próbując sobie to jakoś ułożyć. Do tej pory nie potrafiła uwierzyć, że tam obok leży nieprzytomny, jej syn.
Przez dłuższy czas siedziały w ciszy. Żadna z nich nie wiedziała co mogłaby powiedzieć, jak pocieszyć, zarówno siebie jak i tą drugą. Co jakiś czas do Artura przychodził lekarz, jednak nie mógł im powiedzieć nic nowego. Dochodziła 5 nad ranem, kiedy podszedł do nich lekarz operujący Górskiego.
- Pani jest pewnie matką pana Artura, tak? - Spojrzał na panią Marię.
- … - przytaknęła.
- Niestety nie ma żadnych zmian. Jak tylko będę coś wiedział natychmiast paniom powiem, a teraz powinny panie odpocząć. Zwłaszcza pani – spojrzał na Natalię. - Proszę przekonać narzeczoną syna, że siedząc tutaj non stop w niczym mu nie pomoże. - Posłał im ciepły uśmiech i odszedł.
- Narzeczoną? - Pani Maria, skierowała na Lipską zaskoczone spojrzenie. - Przecież.. Ale gdzie jest jego dziewczyna, Dorotka?
- Do.. Ar.. - powoli docierało do niej, że mama Artura nie wiedziała o niej, Górski niczego jej nie wytłumaczył, nie wyprowadził z błędu. Nagle poczuła, że robi jej się słabo. Powoli podeszła do krzesła, przykładając rękę do czoła i oddychając głęboko.
- Źle się pani czuje? - Górska podeszła do niej.
- Mmm.. już dobrze.. - odezwała się cicho, jednocześnie czując, że do oczu napływają jej łzy.
- Przyniosę wodę.. tylko.. - zatrzymała się jeszcze na moment – ja nie rozumiem. O co tu chodzi? Dlaczego pani tu...
- Przepraszam... - odezwała się płaczliwym głosem, przerywając Górskiej i zbierając swoje rzeczy. - To... - Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie dała już rady walczyć dłużej ze łzami. Po prostu odeszła szybkim krokiem, ocierając po drodze policzki.
- Co z Arturem? - Zapytała od razu, kiedy tylko dziewczyna się obudziła. Cała drżała, a w jej oczach błyszczały łzy.
- Jest po operacji. Ta noc jest decydująca. - Opowiedziała powoli. - Tutaj. - Wskazała salę Artura.
Kobieta od razu pobiegła we wskazanym kierunku. Po jakimś czasie, ponownie podeszła do Lipskiej, siadając na krzesełku obok. Drżącymi dłońmi ścierała z twarzy łzy.
- Rozmawiała pani z lekarzem? - Zapytała drżącym głosem.
- Powiedział tylko, że trzeba czekać. Kiedy.. kiedy minie ta noc, powinno być lepiej..
- Ale jak.. jak to się w ogóle stało?
- Artur.. - zaczęła opowiadać łamiącym się głosem. Tak trudno było jej wracać do tych wydarzeń – został w kantynie jako zakładnik.. Miałam zebrać pieniądze, chciałam przekonać tamtego człowieka... wtedy wtrącił się Tomek... zaczął krzyczeć, prowokować.. Artur.. chciał go uratować, rzucił się z nim na podłogę... - przerwała, nie mogąc mówić dalej. Po jej twarzy spływały strumienie łez. - Przepraszam.. - Rozpłakała się na dobre.
- Boże... - ukryła twarz w dłoniach, próbując sobie to jakoś ułożyć. Do tej pory nie potrafiła uwierzyć, że tam obok leży nieprzytomny, jej syn.
Przez dłuższy czas siedziały w ciszy. Żadna z nich nie wiedziała co mogłaby powiedzieć, jak pocieszyć, zarówno siebie jak i tą drugą. Co jakiś czas do Artura przychodził lekarz, jednak nie mógł im powiedzieć nic nowego. Dochodziła 5 nad ranem, kiedy podszedł do nich lekarz operujący Górskiego.
- Pani jest pewnie matką pana Artura, tak? - Spojrzał na panią Marię.
- … - przytaknęła.
- Niestety nie ma żadnych zmian. Jak tylko będę coś wiedział natychmiast paniom powiem, a teraz powinny panie odpocząć. Zwłaszcza pani – spojrzał na Natalię. - Proszę przekonać narzeczoną syna, że siedząc tutaj non stop w niczym mu nie pomoże. - Posłał im ciepły uśmiech i odszedł.
- Narzeczoną? - Pani Maria, skierowała na Lipską zaskoczone spojrzenie. - Przecież.. Ale gdzie jest jego dziewczyna, Dorotka?
- Do.. Ar.. - powoli docierało do niej, że mama Artura nie wiedziała o niej, Górski niczego jej nie wytłumaczył, nie wyprowadził z błędu. Nagle poczuła, że robi jej się słabo. Powoli podeszła do krzesła, przykładając rękę do czoła i oddychając głęboko.
- Źle się pani czuje? - Górska podeszła do niej.
- Mmm.. już dobrze.. - odezwała się cicho, jednocześnie czując, że do oczu napływają jej łzy.
- Przyniosę wodę.. tylko.. - zatrzymała się jeszcze na moment – ja nie rozumiem. O co tu chodzi? Dlaczego pani tu...
- Przepraszam... - odezwała się płaczliwym głosem, przerywając Górskiej i zbierając swoje rzeczy. - To... - Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie dała już rady walczyć dłużej ze łzami. Po prostu odeszła szybkim krokiem, ocierając po drodze policzki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz